C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego

Przełożył Stanisław Pietraszko

Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie

List 10


Mój drogi Piołunie!

Z przyjemnością usłyszałem od Triptweeze'a, że twój pacjent zawarł kilka bardzo pożądanych znajomości i że, jak się zdaje, wykorzystałeś to zdarzenie w sposób zaiste obiecujący. Wnioskuję, że małżeństwo w średnim wieku, które zjawiło się w jego biurze, to właśnie taki typ ludzi, jakich nam trzeba. Wymarzone towarzystwo dla twojego pacjenta: bogaci, eleganccy, powierzchowni intelektualiści i dowcipni sceptycy w stosunku do całego świata. Domyślam się, że są oni nawet w jakimś sensie pacyfistami, co wypływa nie z pobudek moralnych, lecz z wrodzonego im zwyczaju pomniejszania wszystkiego, co dotyczy wielkiej masy ich bliźnich, a także z atmosfery wielkiej literatury. Świetnie się składa.
Ty zaś, jak się zdaje, zrobiłeś dobry użytek z całego jego społecznego, seksualnego i intelektualnego snobizmu. Donieś mi o tym coś więcej. Czy zaangażował się mocno? Mam na myśli nie słowa, lecz subtelną grę spojrzeń, tonów i uśmiechów, przez które śmiertelnik ma możność zaznaczyć, że należy do tej samej kategorii ludzi co ci, do których się zwraca. To jest ten rodzaj sprzymierzania się, który powinieneś szczególnie popierać, ponieważ pacjent sam nie zdaje sobie w pełni z tego sprawy – zanim zaś zorientuje się w sytuacji, ty zdążysz już postarać się o to, by mu się było trudno wycofać.
Bez wątpienia zauważy on dość szybko, że jego wiara jest całkowicie sprzeczna z zasadami, na których opiera się rozmowa jego nowych przyjaciół. Nie sądzę, by to miało zaważyć na rozwoju sytuacji, jeśli tylko uda ci się go nakłonić, by jakiekolwiek jawne potwierdzenie tego faktu odłożył na później – a to da się łatwo osiągnąć przy pomocy wstydu, dumy czy próżności. Dopóki ta zwłoka trwa, jego pozycja będzie fałszywa – będzie milczał, gdy powinien mówić, i śmiał się, gdy powinien milczeć. Początkowo tylko przez swe zachowanie, a następnie również przez swe wypowiedzi będzie prezentował różne cyniczne i sceptyczne postawy, które naprawdę nie są jego postawami. Mogą się jednak nimi stać, jeśli dobrze nim pokierujesz. Wszyscy śmiertelnicy są skłonni do stawania się tym, pod co się podszywają. To rzecz elementarna. Prawdziwy problem leży w tym, w jaki sposób przygotować się na kontratak Nieprzyjaciela.
Przede wszystkim należy jak najbardziej odwlekać chwilę, w której pacjent twój stwierdzi, że ta nowa przyjemność jest pokusą. Mogłoby to wydawać się trudne do przeprowadzenia, zważywszy, że od dwóch tysięcy lat słudzy Nieprzyjaciela prawią o świecie jako o jednym z groźniejszych źródeł pokus. Na szczęście przez ostatnich kilkadziesiąt lat mówili o tym bardzo mało. O ile w nowoczesnych chrześcijańskich utworach literackich widzę wiele (więcej zaiste, niż bym pragnął!) ostrzeżeń o mamonie, mało widzę ostrzeżeń co do Marności Świata, Wyboru Przyjaciół i Wartości Czasu. Wszystko to twój pacjent zakwalifikowałby prawdopodobnie jako purytanizm – i niech mi będzie wolno zaznaczyć mimochodem, że konotacja, jaką temu słowu nadaliśmy, jest naprawdę jednym z większych triumfów ostatniego stulecia. Dzięki niemu ratujemy corocznie tysiące ludzi od umiarkowania, czystości i powściągliwości w życiu.
Jednakże wcześniej czy później pozna on prawdziwe oblicze swych nowych przyjaciół, a wtedy musisz dostosować taktykę do inteligencji pacjenta. Jeśli jest dostatecznie głupi, możesz doprowadzić do tego, by zdawał sobie sprawę z prawdziwego charakteru swych przyjaciół tylko wtedy, gdy są nieobecni – ich obecność natomiast niechby automatycznie oddalała wszelki krytycyzm. Jeśli to się uda, można będzie go nakłonić, by przez długi czas prowadził podwójne życie – to już nie będą tylko pozory, lecz istotnie w każdym ze środowisk, w których się obraca, będzie on innym człowiekiem. Znałem wielu tak żyjących ludzi.
O ile to zawiedzie, istnieje jeszcze subtelniejsza i zabawniejsza metoda. Możesz go tak urobić, by w uświadomieniu sobie tego podwójnego życia znalazł prawdziwą przyjemność. Dokonasz tego wykorzystując jego próżność. Możesz go nauczyć, by klęcząc w niedzielę obok kupca korzennego cieszył się właśnie tym, że ten kupiec nie byłby w stanie zrozumieć cynicznego wielkomiejskiego świata, w którym on obracał się poprzedniego wieczoru – i, na odwrót, pijąc kawę ze swymi uroczymi przyjaciółmi niech się tym bardziej cieszy sprośnymi rozmowami i bluźnierstwami, im bardziej sam w sobie jest świadom głębszego, duchowego świata, którego oni zrozumieć nie potrafią.
Czy pojmujesz moją myśl? Z jednej strony styka się ze światowymi przyjaciółmi, a z drugiej z kupcem korzennym, sam zaś jest człowiekiem pełnym, zrównoważonym, o szerszych horyzontach niż oni. W ten sposób, zdradzając stale co najmniej dwie grupy ludzi, zamiast wstydu będzie ustawicznie odczuwał ukryty nurt zadowolenia z siebie.
Wreszcie, jeśli wszystko zawiedzie, możesz wbrew głosowi sumienia przekonać go, by dalej utrzymywał tę nową znajomość z tej racji, że już przez sam fakt spijania koktajli tych ludzi i śmiania się z ich żartów w jakiś bliżej nieokreślony sposób świadczy im dobro, a zaprzestanie tego byłoby czymś przesadnym, nietolerancyjnym i, ma się rozumieć, purytańskim.
Równocześnie podejmiesz oczywiście konieczne środki ostrożności i dopilnujesz, by ten nowy rozwój wypadków doprowadził go do wydawania więcej, niż go stać, zaniedbywania swej pracy i zapominania o matce. Jej zazdrość i trwoga oraz jego coraz częściej powtarzające się wykręty lub szorstkość będą bezcenne dla pogorszenia napiętych stosunków domowych.

Twój kochający stryj


Krętacz

Powrót do spisu treści
Хостинг от uCoz