C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego

Przełożył Stanisław Pietraszko

Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie

Spis rozdziałów

    List pierwszy
Mój drogi Piołunie!
Dostrzegam, o co ci chodzi w tym, co mi donosisz o kierowaniu lekturą swojego pacjenta i trosce, by dużo przestawał ze swym przyjacielem materialistą. Lecz czy nie jesteś odrobinę naiwny? Wygląda to bowiem tak, jakbyś przypuszczał, że argument jest skutecznym środkiem trzymania go z dala od szponów Nieprzyjaciela. Mogłoby tak być, gdyby żył kilka wieków temu. W tamtych bowiem czasach ludzie orientowali się jeszcze doskonale, czy jakaś rzecz jest udowodniona, czy nie; a jeśli coś było udowodnione, to rzeczywiście w to wierzyli. Myślenie łączono wówczas jeszcze z czynem i z gotowością zmiany sposobu życia w zależności od wyniku przeprowadzonych rozumowań. Lecz dzięki prasie codziennej i innym podobnym środkom oddziaływania w znacznej mierze zmieniliśmy ten stan rzeczy. Twój pacjent już od wczesnej młodości przywykł do tuzina kłębiących mu się w głowie sprzecznych ze sobą teorii filozoficznych. Doktryny w jego pojęciu nie dzielą się w pierwszym rzędzie na prawdziwe lub fałszywe, lecz na akademickie lub praktyczne, przeżyte lub współczesne, konwencjonalne lub bezwzględne. Żargon, nie argument jest twoim najlepszym sprzymierzeńcem w utrzymaniu go z dala od Kościoła. Nie trać czasu na przekonywanie go, że materializm jest prawdziwy! Zapewniaj go, że jest silny, nieugięty, odważny – że jest filozofią przyszłości. Te rzeczy bowiem sa dla niego istotne.

dalej...
List drugi
Mój drogi Piołunie!
Z wielką przykrością dowiaduję się, że twój pacjent został chrześcijaninem. Nie łudź się, że unikniesz zwykłych w takich wypadkach kar – przypuszczam, że w momentach powodzenia taka ewentualność nie przyszłaby ci nawet na myśl. Na razie musimy wykorzystać wszystkie możliwości. Nie ma potrzeby rozpaczać. Setki tego rodzaju dorosłych konwertytów po krótkim pobycie w obozie Nieprzyjaciela udało się odzyskać i obecnie znajdują się u nas. Na razie wszystkie nawyki pacjenta, zarówno umysłowe jak i cielesne, są w dalszym ciągu dla nas korzystne.

dalej...
List trzeci
Mój drogi Piołunie!
Bardzo jestem zadowolony z tego, co mi donosisz o stosunku Twego pacjenta do matki. Musisz jednak wykorzystać pomyślną dla Ciebie sytuację. Nieprzyjaciel będzie działał od środka na zewnątrz, ujarzmiając stopniowo postępowanie pacjenta i poddając je nowym wymogom – w każdym momencie może więc dosięgnąć sprawy jego stosunku do tej starszej pani. Ty go musisz w tym uprzedzić. Bądź w ścisłym kontakcie z naszym kolegą Glubosem, który ma pod opieką matkę, i razem z nim utrwalajcie w tym domu zwyczaj wzajemnego dokuczania sobie – codzienne ukłucia szpilką.
dalej...
List czwarty
Mój drogi Piołunie!
Dyletanckie sugestie zawarte w twym ostatnim liście są dla mnie ostrzeżeniem, że czas najwyższy, bym ci wyczerpująco napisjał o kłopotliwej sprawie, jaką jest modlitwa.
Mógłbyś oszczędzić sobie komentarza, że moja rada co do modłów twego pacjenta za matkę okazała się szczególnie niefortunna. To nie jest sposób, w jaki bratanek winien pisać do swego stryja ani też młodszy kusiciel do wicedyrektora departamentu. Zdradza to także nieładną chętkę wykręcenia się od odpowiedzialności; musisz się nauczyć sam płacić za swe błędy.

dalej...
List piąty
Mój drogi Piołunie!
Rozczarowałem się nieco. Spodziewałem się szczegółowego sprawozdania z pracy, a list Twój jest jakąś mglistą rapsodią.
Mówisz, że szalejesz z radości, ponieważ Europejczycy rozpoczęli jeszcze jedną wojnę. Widzę bardzo dobrze, co ci się przydarzyło. Nie oszalałeś, lecz jesteś tylko odurzony. Czytając między wierszami twego bardzo niezrównoważonego sprawozdania o bezsennej nocy pacjenta, mogę dość dokładnie odtworzyć stan twojego umysłu. Po raz pierwszy w swym zawodzie zakosztowałeś napoju, który jest nagrodą za wszystkie nasze trudy – udręczenia i oszołomienia ludzkiej duszy – i to ci uderzyło do głowy.
Chyba nie mogę cię ganić. Próżno szukać doświadczonej i statecznej głowy na młodych barkach.
dalej...
List szósty
Mój drogi Piołunie!
Bardzo jestem rad, że wiek i zawód twego pacjenta kwalifikują go do służby wojskowej oraz że sprawa powołania do wojska nie jest całkowicie przesądzona. Dla nas jest sprawą ważną utrzymanie go w maksimum niepewności, tak, by umysł jego był wypełniony najrozmaitszymi sprzecznymi wyobrażeniami wzbudzającymi w nim lęk i nadzieję. Niepewność i obawa – to niezrównane sposoby na zabarykadowanie myśli ludzkiej przed Nieprzyjacielem. On chce, by ludzie interesowali się tym, co aktualnie czynią, w naszym zaś interesie leży utrzymywanie ich w rozpamiętywaniu tego, co może im się przydarzyć w przyszłości.
dalej...
List siódmy
Mój drogi Piołunie!
Dziwię się, jak możesz mnie pytać o to, czy koniecznie należy utrzymać pacjenta w niewiedzy o twoim istnieniu. Ta kwestia, przynajmniej w obecnej fazie walki, została rozstrzygnięta za nas przez Naczelne Dowództwo. Na razie winniśmy przyjąć taktykę ukrywania się.
Naturalnie nie zawsze tak było. W rzeczy samej stoimy tu wobec okrutnego dylematu. Gdy ludzie nie wierzą w nasze istnienie, tracimy wszystkie przyjemności wynikające z bezpośredniego terroryzowania i nie ma miejsca na czarnoksiężników. Z drugiej strony gdy w nas wierzą, nie możemy z nich robić materialistów i sceptyków. W każdym razie do tej pory jeszcze nie.
dalej...
List ósmy
Mój drogi Piołunie!
A więc jesteś pełen nadziei, że religijny okres w życiu pacjenta zanika – wszak takie jest twoje zdanie? Zawsze uważałem, że Szkoła Kunsztu Kuszenia zeszła na psy, odkąd na jej czele stanął stary Slugbob, a teraz jestem tego pewien. Czy wam nikt nigdy nie mówił o Prawie Falowania?
Istoty ludzkie są chimerami – na wpół duchy, na wpół zwierzęta (stanowczość Nieprzyjaciela w dążeniu do stworzenia tak odrażającego mieszańca była jedną z przyczyn, które skłoniły Naszego Ojca do wycofania poparcia dla Niego). Jako duchy należą do świata wiecznego, lecz jako zwierzęta tkwią w czasie. Oznacza to, że o ile ich duch może być skierowany ku celom wiecznym, to ich ciała, namiętności i wyobrażenia ulegają ciągłej zmianie, gdyż trwać w czasie znaczy zmieniać się. Dlatego to, co w nich jest najbardziej stałe, to właśnie owo falowanie – powtarzający się nawrót do poziomu, od którego ponownie się oddalają, szereg dolin i szczytów.

dalej...
List dziewiąty
Mój drogi Piołunie!
Ostatni mój list przekonał cię – mam nadzieję – że dolina oziębłości lub oschłości, przez którą obecnie przechodzi twój pacjent, nie da ci jego duszy sama z siebie, lecz wymaga odpowiednich zabiegów z twojej strony. Obecnie rozważę, jaką formę powinny one przybrać.
Przede wszystkim zawsze przekonywałem cię, że okresy dolinowe ludzkiego falowania dostarczają doskonałej okazji do wszelkich pokus zmysłowych, szczególnie seksualnych. Może cię to zdziwić, gdyż (co jest rzeczą samą przez się zrozumiałą) więcej energii, a co za tym idzie – więcej potencjalnych pragnień istnieje w okresach szczytowych, lecz musisz pamiętać, że i odporność jest wówczas największa. Zdrowie i siły witalne, które ty chcesz wykorzystać do rozbudzenia pożądliwości, można niestety z łatwością spożytkować także na pracę, sport, rozmyślanie lub nieszkodliwą zabawę. Atak ma o wiele większe szanse powodzenia, gdy cały wewnętrzny świat człowieka przeniknięty jest szarzyzną, chłodem i nudą.
dalej...
List dziesiąty
Mój drogi Piołunie!
Z przyjemnością usłyszałem od Triptweeze'a, że twój pacjent zawarł kilka bardzo pożądanych znajomości i że, jak się zdaje, wykorzystałeś to zdarzenie w sposób zaiste obiecujący. Wnioskuję, że małżeństwo w średnim wieku, które zjawiło się w jego biurze, to właśnie taki typ ludzi, jakich nam trzeba. Wymarzone towarzystwo dla twojego pacjenta: bogaci, eleganccy, powierzchowni intelektualiści i dowcipni sceptycy w stosunku do całego świata. Domyślam się, że są oni nawet w jakimś sensie pacyfistami, co wypływa nie z pobudek moralnych, lecz z wrodzonego im zwyczaju pomniejszania wszystkiego, co dotyczy wielkiej masy ich bliźnich, a także z atmosfery wielkiej literatury. Świetnie się składa.

dalej...
List jedenasty
Mój drogi Piołunie!
Trzeba przyznać, że wszystko idzie doskonale. Szczególnie zadowolony jestem z tego, że tych dwoje nowych przyjaciół zapoznało go z całym swoim towarzystwem. Jak zmiarkowałem z kartotek biura ewidencyjnego, wszyscy oni to z gruntu pewni ludzie: niezmienni i konsekwentni kpiarze, oddani sprawom doczesnym, bez żadnych sensacyjnych przestępstw w spokoju i wśród wygód zdążający do domu naszego Ojca. Mówisz, że są wielkimi śmieszkami. Mam nadzieję, że to nie oznacza, byś sądził, że śmiech jako taki zawsze przynosi nam korzyść. Warto tej sprawie poświęcić nieco uwagi.
dalej...
List dwunasty
Mój drogi Piołunie!
Oczywiście robisz doskonałe postępy. Obawiam się tylko, byś, próbując przynaglać pacjenta, nie obudził w nim świadomości jego prawdziwego położenia. My, którzy widzimy jego położenie takim, jakim ono jest w rzeczywistości, nie możemy bowiem nigdy zaprzestać starań, by pacjentowi przedstawiało się ono w zupełnie odmiennym świetle. My wiemy, że zmieniliśmy kierunek jego drogi i że na skutek tego zbacza on już w tej chwili ze swej orbity wokół Nieprzyjaciela – jego samego trzeba jednak utrzymywać w przekonaniu, że jego posunięcia, które spowodowały zmianę tego kierunku, są błahe i odwracalne. Nie wolno mu podejrzewać, że w tej chwili – aczkolwiek powoli – oddala się od słońca po linii, która powiedzie go w najdalszą przestrzeń chłodu i mroku.
dalej...
List trzynasty
Mój drogi Piołunie!
Wydaje mi się, że zużyłeś zbyt wiele atramentu, by donieść mi o całkiem prostej sprawie. Pozwoliłeś temu człowiekowi wymknąć ci się z rąk – oto cała historia. Sytuacja jest bardzo poważna i doprawdy nie widzę żadnych powodów, dla których miałbym cię osłaniać przed konsekwencjami twej nieudolności. Skrucha i wznowienie tego, co tamta strona zwie łaską, i to w skali, jaką opisujesz, jest dla nas druzgocącą porażką. Równa się drugiemu nawróceniu, i to prawdopodobnie dokonanemu na głębszym podłożu niż pierwsze.
dalej...
List czternasty
Mój drogi Piołunie!
W twoim ostatnim sprawozdaniu o pacjencie najbardziej niepokojące jest to, że nie czyni on żadnego z owych dufnych postanowień, którymi nacechowane było jego pierwsze nawrócenie. Już nic z tych hojnych obietnic wiecznej cnoty; jak miarkuję, nawet nie oczekuje daru łaski na całe życie – pozostała tylko nadzieja na skromną bieżącą zapomogę potrzebną do sprostania bieżącej, codziennej pokusie.
To bardzo źle.
dalej...
List piętnasty
Mój drogi Piołunie!
Oczywiście zauważyłem, że ludzkość przechodziła ostatnio okres chwilowego uciszenia w europejskiej wojnie (w tym, co oni nazywają naiwnie wojną!), i nie dziwię się, że przycichły także niepokoje pacjenta. Czy w naszym interesie leży popieranie tego, czy też mamy podtrzymywać jego udrękę?
Zarówno dręczące obawy, jak i głupia pewność siebie są pożądanymi stanami umysłu. Nasz wybór pomiędzy jednym a drugim wiąże się z innymi ważnymi problemami.

dalej...
List szesnasty
Mój drogi Piołunie!
W ostatnim liście wspomniałeś mimochodem, że pacjent od chwili nawrócenia uczęszcza regularnie do jednego i tego samego kościoła oraz że nie jest z niego całkowicie zadowolony. I cóż ty na to, jeśli wolno zapytać? Dlaczego dotychczas nie otrzymałem od ciebie sprawozdania o przyczynach wierności kościołowi parafialnemu? Czy zdajesz sobie sprawę, że – o ile to nie przejaw obojętności – jest to rzecz bardzo zła? Na pewno wiesz, że gdy kogoś nie można wyleczyć z chodzenia do kościoła, to najlepiej wysłać go w sąsiednią okolicę, by póty szukał kościoła, który by mu „dogadzał”, aż stanie się wybrednym smakoszem i znawcą kościołów.
dalej...
List siedemnasty
Mój drogi Piołunie!
Lekceważenie, z jakim wyrażałeś się w twym ostatnim liście o obżarstwie jako o sposobie zdobywania dusz, jest świadectwem twojej ignorancji. Jednym z wielkich osiągnięć ostatniego stulecia jest takie znieczulenie ludzkiego sumienia na tym punkcie, że obecnie, jak Europa długa i szeroka, trudno by ci było usłyszeć kazanie piętnujące obżarstwo lub znaleźć sumienie nim zaniepokojone. Osiągnęliśmy ten sukces głównie przez ześrodkowanie wszystkich naszych wysiłków na obżarstwie Smakoszostwa, nie zaś na obżarstwie pochodzącym z Nadmiaru.
dalej...
List osiemnasty
Mój drogi Piołunie!
Nawet w szkole prowadzonej przez Slugboba musiałeś się uczyć rutyniarskiej techniki kuszenia seksualnego, a ponieważ dla nas, duchów, cała ta dziedzina jest wyjątkowo nudna (jakkolwiek stanowi konieczną część naszego wyszkolenia), nie będę się nad nią rozwodził. Lecz jeśli chodzi o wyrobienie sobie szerszego spojrzenia na te zagadnienia, sądzę, że musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Wymagania Nieprzyjaciela stawiane ludziom przybierają formę dylematu: albo zupełna wstrzemięźliwość, albo konsekwentna monogamia. Już od chwili pierwszego wielkiego zwycięstwa Naszego Ojca całkowita wstrzemięźliwość dzięki naszym zabiegom jest dla ludzi zadaniem niezwykle trudnym. Natomiast ucieczkę w drugim kierunku zagradzamy im już od kilkuset lat. Dokonujemy tego przez poetów i powieściopisarzy, przekonując ludzi, że jedyną przyzwoitą pobudką wstępowania w związek małżeński jest ciekawe a zazwyczaj krótkotrwałe przeżycie zwane zakochaniem się, że małżeństwo może i powinno to przeżycie utrwalić i że małżeństwo, które tego nie spełnia, przestaje zobowiązywać.
dalej...
List dziewiętnasty
Mój drogi Piołunie!
Mocno się zastanawiałem nad kwestią poruszoną w twym ostatnim liście.
Jeśli wszystkie byty, jak to jasno wykazałem, już z natury między sobą współzawodniczą, a tym samym idea Miłości głoszona przez Nieprzyjaciela pozostaje z tym w jawnej sprzeczności, to jaki sens mają moje tylokrotnie ponawiane ostrzeżenia, że On naprawdę kocha tę ludzką gawiedź i rzeczywiście pragnie ich wolności i nieprzerwanej egzystencji? Mam nadzieję, mój drogi chłopcze, że nie pokazałeś nikomu moich listów. Oczywiście nie dlatego, by to miało jakieś znaczenie. Nietrudno przecież dostrzec, że pozorna herezja, w jaką popadłem, jest zupełnie przypadkowym potknięciem.
A propos – mam nadzieję, że zrozumiałeś również, iż niektóre pozornie niepochlebne aluzje do Slugboba miały charakter wyłącznie żartobliwy. W rzeczywistości mam dla niego najwyższy szacunek. No i oczywiście to, co napisałem, że nie będę cię osłaniał przed władzami, nie było pomyślane na serio. Lecz proszę cię, trzymaj to wszystko pod kluczem.
dalej...
List dwudziesty
Mój drogi Piołunie!
Stwierdzam z wielkim niezadowoleniem, że Nieprzyjaciel na jakiś czas położył zdecydowanie kres twoim bezpośrednim atakom na czystość pacjenta. Powinieneś był wiedzieć, że On to w końcu zawsze czyni, i zatrzymać się, zanim doszedłeś do tego punktu. W obecnej sytuacji pacjent twój odkrył niebezpieczną prawdę, że tego rodzaju ataki nie mogą trwać wiecznie. Skutkiem tego nie możesz dalej używać tego, co mimo wszystko stanowi naszą najlepszą broń – przekonania niedoświadczonych ludzi, że jedynym sposobem pozbycia się nas jest rezygnacja z oporu i walki. Przypuszczam, iż próbowałeś przekonać go, że czystość szkodzi zdrowiu?
dalej...
List dwudziesty pierwszy
Mój drogi Piołunie!
Tak. Okres kuszenia seksualnego nadaje się wyśmienicie do ubocznego ataku mającego na celu obudzenie zgryźliwości i opryskliwości pacjenta. Może to być nawet główny atak – dopóty, dopóki pacjent będzie go uważać za atak podrzędny. Lecz w tym wypadku – jak zresztą w każdym innym – musisz przygotować sobie drogę do moralnego natarcia przez zaciemnienie jego rozumu.
dalej...
List dwudziesty drugi
Mój drogi Piołunie!
Więc jednak twój pacjent zakochał się, i to zakochaniem najgorszego gatunku, jaki się może człowiekowi przytrafić, w dodatku w dziewczynie, która nawet nie figuruje w nadesłanym przez Ciebie raporcie.
Może zainteresuje cię wiadomość, że minęło już drobne nieporozumienie z Tajną Policją, jakie próbowałeś wywołać, wykorzystując kilka nieostrożnych wyrażeń w jednym z mych listów. Jeśli liczyłeś na to, że tą drogą wymusisz na mnie jakąś pomoc, to się pomyliłeś. Zapłacisz za to, podobnie jak za inne swe błędy. Na razie załączam dopiero co wydaną małą broszurkę na temat nowego Domu Poprawczego dla Niedołężnych Kusicieli. Jest bogato ilustrowana i nie znajdziesz w niej ani jednej nudnej stronicy.
dalej...
List dwudziesty trzeci
Mój drogi Piołunie!
Przez tę dziewczynę i jej odrażającą rodzinę pacjent poznaje z każdym dniem coraz więcej chrześcijan, i to niestety chrześcijan naprawdę inteligentnych. Skutkiem tego przez dłuższy czas nie będziemy w stanie usunąć z jego życia uduchowienia. Z tym musimy się pogodzić – wobec tego jednak trzeba się za wszelką cenę starać popsuć to uduchowienie.
Bez wątpienia ćwiczyłeś nieraz na piekielnym poligonie przekształcanie się w anioła światłości. Obecnie nadeszła najwłaściwsza pora, by próbę tę podjąć w obliczu Nieprzyjaciela. Świat i Ciało zawiodły nas, pozostaje trzecia Siła. A sukces tego trzeciego rodzaju jest najwspanialszy ze wszystkich. Zrujnowany wewnętrznie święty, faryzeusz, inkwizytor lub magik dostarcza Piekłu o wiele więcej rozrywki niż pospolity tyran lub rozpustnik.
dalej...
List dwudziesty czwarty
Mój drogi Piołunie!
Nawiązałem korespondencję ze Slumtrimpetem, który opiekuje się narzeczoną twego pacjenta, i zaczynam dostrzegać szczelinę w jej zbroi. Jest to mała, niezauważalna wada, występująca u prawie wszystkich kobiet wychowanych w środowisku inteligenckim zespolonym wspólnie wyznawaną, jasno i wyraźnie sprecyzowaną wiarą. Rysa ta polega na niezmąconym wątpliwością przeświadczeniu, że ludzie nie podzielający jej wierzeń są w pewnym stopniu ograniczeni i śmieszni.
Mężczyźni, którzy często spotykają się z ludźmi o innych wierzeniach, nie myślą w ten sposób. Ich dufność w sobie – o ile w ogóle są dufni – jest innego rodzaju. Jej sposób myślenia, o którym sądzi, że wypływa z Wiary, w rzeczywistości wynika w znacznej mierze z atmosfery środowiska. W gruncie rzeczy nie różni się on wiele od przekonania, jakie żywiłaby w wieku lat dziesięciu, że noże do ryb używane w domu jej ojca są właściwymi, normalnymi lub prawdziwymi nożami do ryb, gdy noże używane w sąsiednich domach wcale nie są prawdziwymi nożami do ryb.
W tym wszystkim jest jednak tak dużo nieświadomości i naiwności, a tak niewiele duchowej pychy, że nie rokuje nam to wielkich nadziei na przyszłość. Lecz czy pomyślałeś, jak to wykorzystać w pracy nad swym pacjentem?
dalej...
List dwudziesty piąty
Mój drogi Piołunie!
Prawdziwy problem z towarzystwem, w którym obraca się twój pacjent, polega na tym, że jest ono jedynie chrześcijańskie. Naturalnie wszyscy oni mają swe indywidualne zainteresowania, lecz istotną więzią, która ich łączy, jest chrześcijaństwo. W naszym interesie leży, by ludzi, którzy zostają chrześcijanami – o ile w ogóle nimi zostają – utrzymywać w stanie ducha, który nazywam: chrześcijaństwo i... Wiesz, o co chodzi – chrześcijaństwo i kryzys, chrześcijaństwo i nowa psychologia, chrześcijaństwo i nowy ład, chrześcijaństwo i leczenie wiarą, chrześcijaństwo i parapsychologia, chrześcijaństwo i wegetarianizm, chrześcijaństwo i reforma pisowni. Jeżeli już ludzie muszą być chrześcijanami, to niech przynajmniej będą chrześcijanami różniącymi się czymś.
dalej...
List dwudziesty szósty
Mój drogi Piołunie!
Tak, narzeczeństwo jest odpowiednią porą do siania ziaren, z których dziesięć lat później wyrośnie domowa nienawiść. Urok niezaspokojonego pożądania daje takie rezultaty, które ludzie, odpowiednio przez nas urobieni, mylą z prawdziwą miłością. Wykorzystaj dwuznaczność słowa miłość – spraw, by ludzie myśleli, że przez Miłość rozwiązali pewne problemy, podczas gdy w rzeczywistości – powodowani czarem zakochania – odłożyli je tylko na pewien czas.
Dopóki to złudzenie trwa, masz wspaniałą okazję do podstępnego zaogniania tych utajonych problemów i przekształcenia ich w problemy chroniczne.
Kapitalne znaczenie ma problem niesamolubstwa.
dalej...
List dwudziesty siódmy
Mój drogi Piołunie!
Wydaje się, że obecnie niewiele robisz dobrego. Oczywiście nic nie można zarzucić wykorzystywaniu „miłości” do odciągania uwagi pacjenta od Nieprzyjaciela, lecz sam zdradzasz się, jak lichy robisz z tego użytek, mówiąc, że sprawa roztargnień i błądzących myśli stała się obecnie jednym z głównych przedmiotów jego modlitw.
Znaczy to, że usiłowania twoje spełzły w zasadzie na niczym. Gdy takie lub inne roztargnienie wkradnie się do jego świadomości, winieneś zachęcać go, by wyrzucił je samą siłą woli i próbował kontynuować normalną modlitwę, jakby nic się nie wydarzyło. Skoro raz uzna to roztargnienie za swój aktualny problem i przedłoży go Nieprzyjacielowi oraz uczyni go głównym przedmiotem swych modlitw i wysiłków, okazuje się, Twoja działalność nie tylko nie dokonała nic dobrego, lecz przyniosła nam szkodę. Wszystko, co w ogólnym rozrachunku przybliży go do Nieprzyjaciela – nawet grzech – działa na dłuższą metę przeciwko nam.
dalej...
List dwudziesty ósmy
Mój drogi Piołunie!
Kiedy pisałem ci, byś nie zapełniał swych listów śmieciami o wojnie, chodziło mi o to, byś oszczędził sobie tych dziecinnych rapsodii o śmierci ludzi i zniszczeniu miast. Wymagam natomiast dokładnych sprawozdań o tych wydarzeniach wojennych, które naprawdę wywierają jakiś wpływ na duchowy stan twojego pacjenta.
Lecz jeśli chodzi o ten aspekt całej sprawy, wydajesz się wyjątkowo tępy.
dalej...
List dwudziesty dziewiąty
Mój drogi Piołunie!
Obecnie, gdy nie ma już żadnej wątpliwości, że Niemcy będą bombardowali miasto twego pacjenta i że jego obowiązki każą mu tkwić w strefie największego niebezpieczeństwa, musimy zastanowić się nad naszą taktyką. Czy mamy próbować tchórzostwa, czy też odwagi, która w skutkach może przynieść pychę? A może nienawiści do Niemców?
Obawiam się, że nie jest rzeczą wskazaną robić z niego człowieka odważnego. Niestety nasz oddział badań naukowych nie odkrył jeszcze sposobu wytworzenia jakiejkolwiek cnoty (choć odkrycia tego należy spodziewać się z godziny na godzinę). Jest to poważna przeszkoda. Aby stać się wielkim i efektywnym grzesznikiem, człowiek potrzebuje jakiejś cnoty. Czymże byłby Atylla bez swej odwagi lub Shylock bez samozaparcia w swym dążeniu do zemsty?
dalej...
List trzydziesty
Mój drogi Piołunie!
Czasami zastanawiam się, czy ty przypadkiem nie sądzisz, że posłano cię na świat dla twojej własnej przyjemności.
Jak się dowiaduję – nie z twojego żałośnie ubogiego sprawozdania, lecz z raportu Policji Piekielnej – zachowanie pacjenta w czasie pierwszego nalotu przeszło moje najgorsze oczekiwania. Bardzo się bał i uważał się za wielkiego tchórza – dlatego nie był z siebie ani trochę dumny, lecz wypełnił wszystko, czego wymagał od niego obowiązek, a być może nawet trochę więcej. Wszystko, co w tej całkowitej klęsce możesz zapisać po stronie zysków, to irytacja pacjenta z powodu psa, który mu wlazł pod nogi, trochę nieumiarkowania w paleniu papierosów i zapomnienie o modlitwie.
dalej...
List trzydziesty pierwszy, ostatni
Mój drogi, mój bardzo drogi Piołunie, moja pieszczotko, moje oczko w głowie!
Jakże bardzo się mylisz, pytając mnie – teraz, gdy wszystko jest stracone – kwilącym głosem, czy wyrazy uczucia, z jakimi się do ciebie zwracam, nic od samego początku nie znaczyły. Nic bardziej błędnego!
Bądź pewien, że moja miłość do ciebie i twoja miłość do mnie są kubek w kubek takie same: ja zawsze pożądałem ciebie, a ty (biedny głupcze) pożądałeś mnie. Różnica polega jedynie na tym, że ja jestem silniejszy. Myślę, że mi cię teraz dadzą – jeśli nie całego, to przynajmniej cząstkę ciebie. Czy cię kocham? Ależ oczywiście, że tak. Tak znakomitym kąskiem jeszcze nigdy się nie tuczyłem.
dalej...
Хостинг от uCoz