C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego
Przełożył Stanisław Pietraszko
Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie
List 19
Mój drogi Piołunie!
Mocno się zastanawiałem nad kwestią poruszoną w twym ostatnim liście.
Jeśli wszystkie byty, jak to jasno wykazałem, już z natury między sobą współzawodniczą, a tym samym idea Miłości głoszona przez Nieprzyjaciela pozostaje z tym w jawnej sprzeczności, to jaki sens mają moje tylokrotnie ponawiane ostrzeżenia, że On naprawdę kocha tę ludzką gawiedź i rzeczywiście pragnie ich wolności i nieprzerwanej egzystencji? Mam nadzieję, mój drogi chłopcze, że nie pokazałeś nikomu moich listów. Oczywiście nie dlatego, by to miało jakieś znaczenie. Nietrudno przecież dostrzec, że pozorna herezja, w jaką popadłem, jest zupełnie przypadkowym potknięciem.
A propos – mam nadzieję, że zrozumiałeś również, iż niektóre pozornie niepochlebne aluzje do Slugboba miały charakter wyłącznie żartobliwy. W rzeczywistości mam dla niego najwyższy szacunek.
No i oczywiście to, co napisałem, że nie będę cię osłaniał przed władzami, nie było pomyślane na serio. Lecz proszę cię, trzymaj to wszystko pod kluczem.
Prawda jest taka, że tylko przez nieuwagę powiedziałem, iż Nieprzyjaciel naprawdę kocha ludzi. To naturalnie niemożliwe. On i ludzie to dwa odrębne światy. Ich dobro nie może być Jego dobrem. Całe Jego gadanie o Miłości musi być maską, za którą kryje się coś innego – On musi mieć jakiś rzeczywisty motyw, stwarzając ich i tak bardzo się o nich troszcząc. Powodem tego, że zapominamy się i zaczynamy mówić, jakoby On rzeczywiście posiadał tę niemożliwą Miłość, jest nasza kompletna bezsilność i niezdolność do wykrycia prawdziwego motywu.
Jak On ich zamyśla wykorzystać? To właśnie jest nierozwiązywalna zagadka.
Nie sądzę, by to mogło przynieść jakąś szkodę, jeśli zdradzę Ci, że ten właśnie problem był główną przyczyną sporu między Naszym Ojcem a Nieprzyjacielem. Kiedy sprawa stworzenia człowieka została poruszona po raz pierwszy i kiedy już wówczas Nieprzyjaciel wyjawił, iż przewidział pewien epizod z krzyżem, Nasz Ojciec poprosił zwyczajnie o rozmowę i wyjaśnienie. Zamiast rzeczowej odpowiedzi Nieprzyjaciel przedstawił tę nieprawdopodobną historię o bezinteresownej miłości, którą aż do tej chwili podtrzymuje i rozpowszechnia. Ojciec nasz nie mógł się naturalnie na taką odpowiedź zgodzić. Błagał Nieprzyjaciela, by odkrył karty, i dawał Mu do tego wszelką sposobność. Wyznał, iż gorąco pragnie poznać tę tajemnicę. Nieprzyjaciel odrzekł:
- Pragnę z całego serca, abyś ją poznał.
Wyobrażam sobie, że musiało to być w tym stadium rozmowy, gdy odczucie takiego nieusprawiedliwionego braku zaufania kazało Naszemu Ojcu usunąć się sprzed oblicza Nieprzyjaciela z gwałtownością, która dała początek tej śmiesznej nieprzyjacielskiej historii, iż został przemocą wyrzucony z Nieba.
Od tej chwili zaczęliśmy dociekać, dlaczego nasz Ciemiężca był aż tak tajemniczy. Cała Jego władza opiera się na tej tajemnicy. Członkowie Jego stronnictwa przyznawali nieraz, że gdybyśmy kiedykolwiek zrozumieli, co on rozumie przez Miłość, wojna byłaby skończona i weszlibyśmy z powrotem do Nieba. I wokół tego koncentruje się nasze największe zadanie. My wiemy, że On w rzeczywistości kochać nie może, nikt nie może, to w ogóle nie ma sensu. Gdybyśmy tylko mogli odkryć, do czego On naprawdę zmierza! Wysuwa się hipotezę za hipotezą i wciąż nie możemy tego zgłębić. Nie wolno jednak tracić nadziei. Coraz więcej i więcej skomplikowanych teorii, coraz pełniejsze nagromadzenie danych, zwiększone nagrody dla badaczy osiągających postęp w badaniach, coraz straszniejsze kary dla tych, którym się nie udaje – to wszystko kontynuowane i przyspieszane aż po kres czasu na pewno nie może zakończyć się niepowodzeniem.
Uskarżasz się, że w mym ostatnim liście nie stawiam jasno sprawy, czy uważam zakochanie się za stan pożądany dla człowieka, czy nie. Doprawdy, Piołunie, to jest pytanie, którego można by się spodziewać od nich. Pozostaw im roztrząsanie, czy takie rzeczy jak Miłość, patriotyzm czy celibat, świece na ołtarzu, abstynencja czy edukacja są dobre czy złe. Czy nie widzisz, że na to nie ma odpowiedzi? Znaczenie ma tu tylko jedna sprawa - czy stan umysłu w danych okolicznościach kieruje pacjenta ku Nieprzyjacielowi czy ku nam. Przeto najlepiej byłoby nakłonić pacjenta, by sam zdecydował, czy „miłość” jest dobra, czy zła.
Jeśli jest człowiekiem aroganckim, żywiącym dla ciała pogardę wynikającą z przewrażliwienia, lecz przez niego mylnie uważaną za czystość, i znajdującym przyjemność w wyszydzaniu tego, co większość jego bliźnich aprobuje, niech za wszelką cenę opowie się przeciw miłości. Wsącz w jego duszę pyszny ascetyzm, a skoro odgrodzisz sferę jego seksualności od wszystkiego, co mogłoby ją uczłowieczyć, narzuć mu ją z powrotem w formie jeszcze bardziej brutalnej i cielesnej.
Jeśli natomiast jest człowiekiem uczuciowym i łatwowiernym, karm go pośledniejszymi poetami i powieściopisarzami starej szkoły, aż uwierzy, że Miłość jest zarówno nieodpartą koniecznością jak i czymś, co samo w sobie jest godne pochwały. Przyznaję, że to mniemanie niewiele pomaga do wywołania nieczystości tu i teraz, jest jednak niezrównaną receptą na przewlekłe, „nobliwe”, romanticzne i tragiczne cudzołóstwa, kończące się – jeśli wszystko idzie dobrze – morderstwami lub samobójstwami.
Jeśli te rachuby zawiodą, można to nastawienie wykorzystać, skłaniając pacjenta do zawarcia korzystnego dla nas małżeństwa. Małżeństwo bowiem, choć jest wynalazkiem Nieprzyjaciela, posiada swe dobre strony.
W otoczeniu twego pacjenta znajduje się z pewnością kilka młodych kobiet, które by mu niezmiernie utrudniły chrześcijańskie życie, gdybyś tylko zdołał go nakłonić do poślubienia którejś z nich. Przyślij mi, proszę, raport w tej sprawie w następnym liście. W tym czasie postaraj się raz na zawsze zrozumieć, że fakt zakochania się sam w sobie nie jest sprzyjający ani dla nas, ani dla strony przeciwnej. Jest to po prostu okazja, którą obie strony – my i Nieprzyjaciel – próbują wykorzystać. Podobnie jak większość spraw, którymi ludzie się przejmują, takich jak zdrowie i choroba, młodość i starość czy wojna i pokój, zakochanie się jest z punktu widzenia życia duchowego surowym materiałem.
Twój kochający stryj
Krętacz
Powrót do spisu treści