C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego
Przełożył Stanisław Pietraszko
Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie
List 29
Mój drogi Piołunie!
Obecnie, gdy nie ma już żadnej wątpliwości, że Niemcy będą bombardowali miasto twego pacjenta i że jego obowiązki każą mu tkwić w strefie największego niebezpieczeństwa, musimy zastanowić się nad naszą taktyką. Czy mamy próbować tchórzostwa, czy też odwagi, która w skutkach może przynieść pychę? A może nienawiści do Niemców?
Obawiam się, że nie jest rzeczą wskazaną robić z niego człowieka odważnego. Niestety nasz oddział badań naukowych nie odkrył jeszcze sposobu wytworzenia jakiejkolwiek cnoty (choć odkrycia tego należy spodziewać się z godziny na godzinę). Jest to poważna przeszkoda. Aby stać się wielkim i efektywnym grzesznikiem, człowiek potrzebuje jakiejś cnoty. Czymże byłby Atylla bez swej odwagi lub Shylock bez samozaparcia w swym dążeniu do zemsty?
Skoro jednak sami nie potrafimy dostarczyć im tych cech, możemy wykorzystywać tylko te, których dostarcza Nieprzyjaciel – a to oznacza pozostawienie Mu pewnej przestrzeni działania u ludzi, którymi poza tym zupełnie zawładnęliśmy. Bardzo niezadowalający stan rzeczy, lecz ufam, że pewnego dnia uda nam się urządzić to daleko lepiej.
Nienawiść potrafimy wytworzyć. Napięcie ludzkich nerwów podczas zgiełku, niebezpieczeństwa i zmęczenia czyni ludzi podatnymi na wszelkie gwałtowne wzruszenia i sprawa polega tylko na skierowaniu tej podatności na odpowiednie tory. Jeśli sumienie się opiera, zmąć mu myśli. Niech się tłumaczy, że czuje nienawiść nie we własnym imieniu, lecz w imieniu bezbronnych kobiet i dzieci – że kazano mu przebaczać własnym wrogom, nie zaś wrogom innych ludzi. Innymi słowy niech utożsamia siebie z tymi kobietami i dziećmi tylko do tego stopnia, by mógł w ich imieniu przeżywać swoją nienawiść, nie pozwól mu jednak tego utożsamienia posunąć tak daleko, by zrozumiał, że wrogowie tamtych są i jego wrogami, a zatem właściwymi obiektami przebaczenia.
Najlepiej jednak jest łączyć nienawiść ze Strachem. Wśród wielu wad tchórzostwo jest jedyną wadą bolesną: jest straszne w przewidywaniu, okropne w odczuwaniu, zawstydzające we wspomnieniu. Nienawiść natomiast posiada swe przyjemne strony. Dlatego często bywa ona kompensatą, którą człowiek nastraszony wyrównuje sobie udręki i upokorzenia przeżyte z powodu strachu. Im bardziej się boi, tym bardziej nienawidzi. Nienawiść jest również skutecznym narkotykiem dla Wstydu. By uczynić możliwie głęboką wyrwę w jego miłości bliźniego, powinieneś więc przede wszystkim sparaliżować jego odwagę.
Nie jest to wszelako sprawa prosta ani łatwa. Osiągnęliśmy wprawdzie tyle, że ludzie czują się dumni z większości swych wad, tchórzostwa jednak nadal się wstydzą.
Ilekroć jesteśmy już bliscy sukcesu w tym zakresie, Nieprzyjaciel dopuszcza wojnę, trzęsienie ziemi lub jakąkolwiek inną klęskę i odwaga staje się na powrót tak cenna w ludzkich oczach i tak bliska ludzkiemu sercu, że cała nasza praca idzie na marne, a w życiu ludzkim pozostaje nadal przynajmniej jedna wada, której ludzie naprawdę się wstydzą. Dążenie do wytworzenia tchórzostwa w naszych pacjentach niesie więc ze sobą niebezpieczeństwo prawdziwego samopoznania i obrzydzenia do samego siebie, co w konsekwencji prowadzi do żalu i pokory. I tak w ostatniej wojnie tysiące ludzi, odkrywszy swe tchórzostwo, odkryło po raz pierwszy cały świat wartości moralnych. W czasie pokoju możemy doprowadzić do stanu, w którym wielu ludzi całkowicie ignoruje dobro i zło moralne; w czasie niebezpieczeństwa natomiast dobro i zło stają się tak oczywiste, że nawet my nie możemy ich ukryć przed ludzkimi oczami.
I oto staje przed nami okrutny dylemat. Jeślibyśmy popierali wśród ludzi sprawiedliwość i miłość bliźniego, działanie nasze byłoby na rękę Nieprzyjacielowi. Lecz jeśli kierujemy ich ku niesprawiedliwości, krzywdzie i nienawiści, wcześniej czy później doprowadza to (ponieważ Nieprzyjaciel dopuszcza, by to doprowadziło) do wojny lub rewolucji, a zarysowująca się wówczas ostro sprawa odwagi i tchórzostwa budzi tysiące ludzi z ich moralnego odrętwienia.
Zaiste jest to przypuszczalnie jedna z przyczyn, dla których Nieprzyjaciel stworzył świat pełen niebezpieczeństw, świat, w którym sprawy moralności osiągają punkt krytyczny. Dostrzega on równie dobrze jak ty, że odwaga nie jest po prostu tylko jedną z cnót, lecz formą każdej cnoty w momencie wystawienia jej na próbę, to znaczy w momencie jej najwyższej realności.
Czystość, uczciwość czy litość cofające się przed niebezpieczeństwem są cnotami tylko warunkowo. Piłat był litościwy, póki litość nie stała się ryzykowna.
Jeśli więc twego pacjenta uczynisz tchórzem, możesz tyle samo stracić co i zyskać. Może on bowiem dowiedzieć się zbyt wiele o sobie samym!
Oczywiście zawsze istnieje szansa nie uśmierzenia, lecz spotęgowania wstydu i doprowadzenia do Rozpaczy. Byłoby to wielkim triumfem. W tym przypadku okazałoby się, że pacjent, wierząc, przyjął od Nieprzyjaciela przebaczenie wszystkich grzechów jedynie dlatego, że nie pojmował w pełni ich ohydy, natomiast w przypadku tchórzostwa, gdzie pojął całą głębię jego hańby, nie potrafi szukać Miłosierdzia ani mu zawierzyć. Obawiam się jednak, że pozwoliłeś mu zbyt daleko zabrnąć w szkole Nieprzyjaciela, wobec czego wie już dobrze, że Rozpacz jest większym grzechem niż każdy inny grzech, który ją powoduje.
Co do aktualnej techniki kuszenia do tchórzostwa, nie ma potrzeby zbyt wiele się nad tym rozwodzić. Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, że środki ostrożności wykazują tendencję wzmagania strachu. Jednakże środki ostrożności nakazane jednak z urzędu i ogłaszane publicznie stają się stosunkowo szybko sprawą rutyny i przestają robić wrażenie. Ty musisz postarać się o to, by w umyśle pacjenta – obok świadomej intencji spełnienia ciążącego na nim obowiązku – ugruntować niejasne przekonanie, że istnieje szereg różnych możliwości, z których będzie mógł w ramach nakazanego obowiązku skorzystać, a które dadzą mu złudzenie nieco większego bezpieczeństwa. Sprowadź go z drogi prostego nakazu (mam zatrzymać się w takim i takim miejscu i wykonać to i to) na drogę złożoną z szeregu wyimaginowanych możliwości (gdyby zdarzyło się A – choć żywię wszelką nadzieję, że się nie zdarzy – mógłbym zrobić B, natomiast gdyby doszło do najgorszego, mógłbym jeszcze zawsze zrobić C). Można również rozbudzić zabobony – pod warunkiem, że nie zostaną rozpoznane jako takie.
Cały dowcip polega na tym, by wytworzyć w nim przekonanie, że może liczyć na coś innego, do czego mógłby się uciec, niż Nieprzyjaciel i odwaga, którą go obdarza – by to, co miało być całkowitym oddaniem się obowiązkowi, zostało osłabione i unicestwione przez drobne i nieuświadomione zastrzeżenia. Przez podsuwanie jego wyobraźni szeregu urojonych środków, którymi ma zapobiec najgorszemu, możesz wytworzyć w podświadomych rejonach jego woli zdecydowane postanowienie, że nie ma prawa dojść do najgorszego. Następnie w momencie prawdziwego przerażenia wtłocz mu je w nerwy i muskuły, a możesz doprowadzić do tego, że popełni fatalny czyn, zanim zorientuje się w twoich knowaniach.
Pamiętaj, że liczy się jedynie czyn tchórza. Uczucie lęku samo w sobie nie jest grzechem i choć sprawia nam radość, nie przynosi nam nic dobrego.
Twój kochający stryj
Krętacz
Powrót do spisu treści