C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego
Przełożył Stanisław Pietraszko
Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie
List 6
Mój drogi Piołunie!
Bardzo jestem rad, że wiek i zawód twego pacjenta kwalifikują go do służby wojskowej oraz że sprawa powołania do wojska nie jest całkowicie przesądzona. Dla nas jest sprawą ważną utrzymanie go w maksimum niepewności, tak, by umysł jego był wypełniony najrozmaitszymi sprzecznymi wyobrażeniami wzbudzającymi w nim lęk i nadzieję. Niepewność i obawa – to niezrównane sposoby na zabarykadowanie myśli ludzkiej przed Nieprzyjacielem. On chce, by ludzie interesowali się tym, co aktualnie czynią, w naszym zaś interesie leży utrzymywanie ich w rozpamiętywaniu tego, co może im się przydarzyć w przyszłości.
Twój pacjent naturalnie nabierze w końcu przeświadczenia, że musi się cierpliwie poddawać woli Nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel rozumie przez to to, że przede wszystkim winien on przyjmować z poddaniem się cierpienia, które faktycznie zostały na niego zesłane: obecną troskę i niepewność. Właśnie ze względu na to winien on powtarzać Bądź wola Twoja i w zamian za codzienny trud znoszenia tego otrzyma chleb powszedni. Twoją rzeczą jest dopilnować, by pacjent nigdy nie myślał o tym, że to obecny strach jest wyznaczonym mu krzyżem, lecz by za krzyż uważał sprawy, których się obawia. Niech na nie patrzy jak na zesłane mu krzyże. Pozwól mu przeoczyć fakt, że skoro jedne z nich wykluczają drugie, to nie mogą go spotkać wszystkie; niech też w odniesieniu do tych spraw już z góry próbuje praktykować cnotę męstwa i cierpliwości. Rzeczywista bowiem i jednoczesna rezygnacja wobec tuzina rozmaitych, hipotetycznych tylko kolei losu jest prawie niemożliwa, Nieprzyjaciel zaś nie wspiera zbytnio tych, którzy próbują to osiągnąć natomiast rezygnacja wobec aktualnego i rzeczywistego cierpienia, chociażby to cierpienie polegało na strachu, jest o wiele łatwiejsza i zazwyczaj wspomagana przez bezpośredniość działania.
Mieści się w tym doniosłe prawo duchowe. Wyjaśniłem ci, że możesz osłabić jego modlitwy przez odwrócenie uwagi od samego Nieprzyjaciela i skierowanie jej na jego własne stany umysłowe odnoszące się do Nieprzyjaciela. Z drugiej strony łatwiej jest opanować strach, gdy się odwróci myśl pacjenta od wywołującego go przedmiotu, a skieruje ku samemu strachowi pojętemu jako aktualny i niepożądany stan wewnętrzny – a skoro spojrzy na strach jako na wyznaczony mu krzyż, nieuchronnie zda sobie sprawę z tego, że jest to jego stan wewnętrzny.
Można przeto sformułować ogólną zasadę: we wszystkich czynnościach umysłu, które sprzyjają naszej sprawie, popieraj u pacjenta nieświadomość samego siebie i zachęcaj go do skupienia uwagi na przedmiocie – natomiast we wszystkich sytuacjach korzystnych dla Nieprzyjaciela kieruj jego uwagę z powrotem na jego własny umysł. Niech zniewaga lub ciało kobiece tak przykuje jego myśl i uwagę, by nie zdawał sobie sprawy z sytuacji i nie myślał: Oto wstępuję obecnie w stan zwany Gniewem względnie Oto ogarnia mnie Żądza. Natomiast refleksja: Oto moje uczucia stają się teraz pobożniejsze i bardziej miłosierne niech tak skupi jego uwagę na samym sobie, by już nie spoglądał poza siebie i skutkiem tego nie mógł dojrzeć naszego Nieprzyjaciela ani swoich własnych sąsiadów.
Co do ogólnego stosunku do wojny, to nie możesz za bardzo polegać na uczuciach nienawiści, o których z takim zapałem rozpisują się chrześcijańskie czy antychrześcijańskie czasopisma. Pacjenta w jego udręce można oczywiście zachęcić, aby się mścił, budząc w nim odwetowe uczucia skierowane ku niemieckim przywódcom, i o tyle sprawa wygląda dobrze. Lecz zazwyczaj bywa to rodzaj melodramatycznej czy mitycznej nienawiści zwróconej przeciwko wyimaginowanym kozłom ofiarnym. W życiu realnym i tak nigdy nie zetknie się z owymi ludźmi. Są to tylko manekiny wymodelowane na podstawie tego, co przynoszą gazety. Skutki takiej fantazyjnej nienawiści bywają często ogromnie zawodne, a najżałośniejszymi niewieściuchami ze wszystkich ludzi są pod tym względem Anglicy. Są oni nędznymi typami, którzy głośno proklamują, że tortury dla wrogów to jeszcze za mało, a pierwszemu rannemu niemieckiemu pilotowi, skoro tylko się pojawi u drzwi, podają herbatę i papierosy.
Cokolwiek być czynił, w duszy twego pacjenta będzie zawsze zarówno trochę złośliwości, jak i dobrej woli. Niezwykle ważną sprawą jest skierowanie jego złośliwości ku bezpośrednim, codziennie spotykanym sąsiadom, a wypchnięcie uczciwości het ku odległym krańcom, ku ludziom, których nie zna. W ten sposób złośliwość staje się sprawą całkowicie realną, zaś uczynność w znacznej mierze urojoną. Nie ma absolutnie żadnego pożytku z rozpalania jego nienawiści do Niemców, jeśli w tym samym czasie pomiędzy nim a jego matką, pracodawcą i człowiekiem spotkanym w pociągu zacznie dojrzewać zgubna atmosfera wzajemnej życzliwości.
Myśl o swym pacjencie jak o serii kół koncentrycznych: najgłębszym kołem jest wola, następnie idzie intelekt, a na koniec wyobraźnia. Nie należy spodziewać się, że od razu można będzie z tych kręgów wyrugować to, co trąci Nieprzyjacielem, lecz winieneś nieustannie wszystkie cnoty wypychać na zewnątrz, tak by w końcu znalazły się w kręgu wyobraźni, natomiast wszystkie właściwości pożądane do wewnątrz, do kręgu woli. Cnoty są rzeczywiście dla nas czymś fatalnym, jednak tylko o tyle, o ile docierają do samej woli i są wcielone w przyzwyczajenia - mówiąc o woli, mam naturalnie na myśli nie to, co pacjent mylnie bierze za swoją wolę, to świadome złoszczenie się i zżymanie oraz zaciskanie zębów przy podejmowaniu postanowień, lecz to rzeczywiste centrum, które Nieprzyjaciel zwie Sercem.
Wszelkiego rodzaju cnoty istniejące w wyobraźni albo uznane przez intelekt, lub nawet w pewnej mierze lubiane i podziwiane, nie przeszkodzą człowiekowi dojść do domu Naszego Ojca. Doprawdy, mogą go uczynić jeszcze bardziej zabawnym, gdy się tam znajdzie.
Twój kochający stryj
Krętacz
Powrót do spisu treści