C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego
Przełożył Stanisław Pietraszko
Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie
List 28
Mój drogi Piołunie!
Kiedy pisałem ci, byś nie zapełniał swych listów śmieciami o wojnie, chodziło mi o to, byś oszczędził sobie tych dziecinnych rapsodii o śmierci ludzi i zniszczeniu miast. Wymagam natomiast dokładnych sprawozdań o tych wydarzeniach wojennych, które naprawdę wywierają jakiś wpływ na duchowy stan twojego pacjenta.
Lecz jeśli chodzi o ten aspekt całej sprawy, wydajesz się wyjątkowo tępy.
Donosisz mi z radością, że są podstawy do oczekiwania ciężkich nalotów na miasto, w którym to stworzenie żyje. Toż to jaskrawy przykład tego, na co już się uskarżałem – skłonności do zapominania przy rozkoszowaniu się ludzkim cierpieniem o tym, co najważniejsze.
Czy nie wiesz, że bomby zabijają ludzi? Albo czy nie zdajesz sobie sprawy, że śmierć pacjenta w obecnej chwili to właśnie to, czego najbardziej chcemy uniknąć?
Wymknął się z rąk swym światowym przyjaciołom, za sprawą których próbowałeś go omotać, „zakochał się” w prawdziwej chrześcijance i przez pewien czas nie będziesz mógł atakować jego czystości, a nasze rozliczne usiłowania zmierzające do wypaczenia jego życia duchowego okazały się dotychczas bezskuteczne. W obecnej chwili, kiedy potężna zawierucha wojenna przybliża się coraz bardziej, a jego doczesne nadzieje schodzą w jego świadomości na plan dalszy, gdy jego myśli zaprząta sprawa obrony i niepokój o narzeczoną, gdy zmuszony jest zająć się sąsiadami w większym stopniu niż kiedykolwiek przedtem i lubi to bardziej niż się spodziewał, gdy, jak to ludzie mówią, wychodzi z siebie i z każdym dniem wrasta w świadomą zależność od Nieprzyjaciela – jeśli zginie tej nocy, prawie na pewno będzie dla nas stracony. Jest to tak oczywiste, że aż wstyd mi o tym pisać.
Czasami zastanawiam się, czy wy, młodzi szatani, nie pozostajecie jednorazowo zbyt długo na stanowisku kuszenia – czy nie grozi wam niebezpieczeństwo zarażenia się uczuciami i wartościami ludzi, wśród których pracujecie. Oni oczywiście są skłonni uważać śmierć za największe zło, a przetrwanie za największe dobro, lecz to my sami podsunęliśmy im ten sposób myślenia. Nie pozwólmy więc zarazić się naszą własną propagandą. Wiem, że wydaje ci się dziwne, iż w chwili obecnej twoim głównym celem ma być dokładnie to samo, o co modli się matka pacjenta i jego ukochana, mianowicie jego cielesne bezpieczeństwo. Tak jednak rzeczywiście jest – twoim obowiązkiem jest strzec go bez przerwy jak źrenicy oka.
Jeśli teraz umrze, stracisz go. Jeśli zaś wojnę przeżyje, to zawsze jeszcze będziesz miał nadzieję zdobycia go. Nieprzyjaciel chronił go przed tobą w czasie pierwszej wielkiej fali pokus. Lecz jeśli tylko uda się zachować go przy życiu, czas będzie twoim sprzymierzeńcem. Długie, nudne i monotonne lata wieku średniego, wypełnione dobrobytem lub naszpikowane przeciwnościami losu, stwarzają doskonałe warunki do przeprowadzenia akcji.
Zdajesz sobie chyba sprawę, jak trudno jest tym ludzkim stworzeniom wytrwać. Znużenie przeciwnościami, stopniowe stygnięcie młodzieńczych miłości i nadziei, spokojna (prawie nie odczuwana jako cierpienie) rozpacz i zwątpienie, czy kiedykolwiek da się przezwyciężyć chroniczne pokusy, którymi łamiemy ich raz po raz, monotonia i szarzyzna, którą w ich życiu wytworzyliśmy, i niema odraza, którą uczymy ich na to reagować – wszystko to stwarza doskonałą okazję do stopniowego wyjałowienia i wyniszczenia ludzkiej duszy.
Jeśli, przeciwnie, lata średnie okażą się pomyślne, pozycja nasza staje się jeszcze mocniejsza.
Sukcesy życiowe mocniej wiążą człowieka ze światem. Jest głęboko przekonany, że odnajduje swe miejsce, gdy w rzeczywistości świat odnajduje swe miejsce w nim. Jego wzrastająca pozycja, poszerzający się stale krąg dobrych znajomych, poczucie własnej wartości, coraz większe pochłonięcie absorbującą przyjemną pracą – gruntuje w nim przeświadczenie, że istotnie na tej ziemi jest u siebie w domu, a to jest właśnie to, o co nam chodzi.
Zechciej zwrócić uwagę, że ludzie młodzi na ogół mniej niechętnie odnoszą się do śmierci niż ludzie w średnim wieku lub starcy.
Trzeba przyznać, że Nieprzyjaciel, dziwnym kaprysem przeznaczywszy te zwierzęta do życia w Jego własnym świecie, dość skutecznie zabezpieczył je przed niebezpieczeństwem zadomowienia się gdziekolwiek indziej. I właśnie dlatego musimy tak często życzyć naszym pacjentom długiego życia. Siedemdziesiąt lat to moim zdaniem ani jeden dzień za wiele dla trudnego zadania odplątania ich dusz od Nieba i ugruntowania w nich mocnego przywiązania do ziemi.
Gdy są młodzi, często potrafią w najbardziej nieodpowiedniej chwili zmienić swoje postępowanie. Nawet gdy dzięki naszym wysiłkom udaje się utrzymać ich z dala od wyraźnie sprecyzowanej religii, nieobliczalne w skutkach powiewy fantazji, muzyki i poezji – nieraz jedna dziewczęca twarzyczka, śpiew ptaka lub widok horyzontu – zawsze mogą, jakby za jednym zdmuchnięciem, zniszczyć całą z trudem przez nas montowaną konstrukcję. Nie chcą się zbytnio przykładać do zdobywania majątku, budowania kariery życiowej i dbania o bezpieczeństwo. Ich apetyt na Niebo jest tak zakorzeniony, że w obecnej chwili najlepszym sposobem na przywiązanie ich do ziemi jest doprowadzenie ich do uwierzenia, że w jakimś określonym punkcie przyszłości ziemia może zostać przekształcona w Niebo – przez sztukę rządzenia, eugenikę, „naukę” lub psychologię, lub też przez cokolwiek innego.
Prawdziwe przywiązanie do świata jest dziełem czasu, wspomaganego oczywiście przez pychę, albowiem uczymy ich, by w okresie późnej starości bardziej niż na fakt śmierci zwracali uwagę na związaną z tym Mądrość, Dojrzałość lub Doświadczenie. Nawiasem mówiąc Doświadczenie w tym szczególnym znaczeniu, jakie mu dzięki nam nadają, jest niezwykle pożytecznym słowem.
Pewien ich wielki filozof o mało co nie wydał naszego sekretu, gdy powiedział, że tam, gdzie chodzi o Cnotę, Doświadczenie jest matką złudzeń, lecz dzięki zmianie Mody – a także, ma się rozumieć, Historycznemu Punktowi Widzenia – w znacznym stopniu unieszkodliwiliśmy jego książkę.
Na to, jak cenny jest dla nas czas, wskazuje fakt, że Nieprzyjaciel tak mało go nam pozostawia.
Większość rodzaju ludzkiego umiera w dzieciństwie. Z pozostałych przy życiu wielu umiera w młodości. Jest rzeczą oczywistą, że dla Niego ludzkie narodziny są ważne głównie ze względu na zdolność do ludzkiej śmierci, przy czym śmierć pojmuje On jedynie jako bramę do owego drugiego rodzaju życia. Pozwolono nam pracować tylko nad wybraną mniejszością ludzkiego gatunku, ponieważ to, co ludzie nazywają normalnym życiem, stanowi raczej wyjątek. Widocznie Nieprzyjaciel chce, by pewna – choć bardzo ograniczona – ilość ludzkich zwierząt, mająca zaludnić Niebo, legitymowała się doświadczeniem opierania się nam na przestrzeni sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu lat doczesnego życia. No cóż, tyle naszego. Im mniej mamy okazji, tym lepiej musimy ją wykorzystać.
Cokolwiek zrobisz, staraj się za wszelką cenę zachować twego pacjenta przy życiu.
Twój kochający stryj
Krętacz
Powrót do spisu treści