C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego
Przełożył Stanisław Pietraszko
Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie
List 14
Mój drogi Piołunie!
W twoim ostatnim sprawozdaniu o pacjencie najbardziej niepokojące jest to, że nie czyni on żadnego z owych dufnych postanowień, którymi nacechowane było jego pierwsze nawrócenie. Już nic z tych hojnych obietnic wiecznej cnoty; jak miarkuję, nawet nie oczekuje daru łaski na całe życie – pozostała tylko nadzieja na skromną bieżącą zapomogę potrzebną do sprostania bieżącej, codziennej pokusie.
To bardzo źle.
Chwilowo widzę tylko jedną rzecz, którą się trzeba zająć. Twój pacjent stał się pokorny. Czy zwróciłeś jego uwagę na ten fakt? Każda cnota staje się dla nas mniej groźna z chwilą, gdy człowiek nabierze przekonania, że ją posiada, a w odniesieniu do pokory jest to szczególnie prawdziwe. Zaskocz go znienacka, gdy będzie rzeczywiście ubogi w duchu, i przemyć do jego świadomości tę wynagradzającą refleksję:
- Na Jowisza! Zaczynam być pokorny!
Prawie natychmiast pojawi się pycha – pycha z własnej pokory. Jeśli spostrzeże w tym niebezpieczeństwo i będzie próbował stłumić tę nową postać pychy, uczyń go dumnym z tej próby i tak dalej, przez tyle stopni, ile ci się spodoba – lecz nie posuwaj się w tym kierunku zbyt daleko, abyś nie obudził w nim poczucia humoru i proporcji, w takim bowiem wypadku tylko się z ciebie wyśmieje i pójdzie spać.
Istnieją jednak jeszcze inne korzystne sposoby przykucia jego uwagi do cnoty Pokory. Przez cnotę Pokory, równie jak i przez wszystkie inne, Nieprzyjaciel pragnie odwrócić uwagę człowieka od niego samego, a skierować ją ku Sobie i ku bliźnim. Całe to poniżenie i znienawidzenie samego siebie ma ostatecznie zmierzać wyłącznie do tego celu. Jeśli tego celu nie osiąga, nie czyni nam wiele szkody. Może nam nawet wyjść na korzyść, o ile skupia uwagę człowieka na nim samym – a zwłaszcza jeśli pogarda dla samego siebie stanie się punktem wyjścia do gardzenia innymi ludźmi, a wreszcie do przygnębienia, cynizmu i okrucieństwa.
Musisz zatem ukryć przed pacjentem prawdziwy cel Pokory. Niech nie myśli, że jest ona zapomnieniem o samym sobie, lecz że jest pewnego rodzaju opinią o jego własnych talentach i charakterze – mianowicie niezbyt pochlebną. Jak wnioskuję, posiada on rzeczywiście pewne talenty. Ugruntuj w jego świadomości przeświadczenie, iż pokora polega na wmawianiu sobie, że talenty te są mnie cenne niż on o nich sądzi. Bez wątpienia rzeczywiście są mniej cenne niż sądzi, ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, by skłonić go do oceniania wartości jakiegoś przymiotu inaczej niż jest w rzeczywistości, wprowadzając w ten sposób pewien element nieuczciwości i udawania w sam rdzeń tego, co w przeciwnym wypadku mogłoby się stać cnotą.
Dzięki stosowaniu tej metody tysiące ludzi uważają, że pokora to piękne kobiety usiłujące uwierzyć, że są brzydkie, i inteligentni mężczyźni próbujący uwierzyć, że są kretynami. A ponieważ to, w co próbują uwierzyć, może w pewnych wypadkach być oczywistym nonsensem, nie potrafią w to uwierzyć, nam z kolei daje to okazję do wytworzenia sytuacji, w której ich myśli będą się wiecznie obracać wokół ich własnej osoby w usiłowaniach zmierzających do osiągnięcia tego, co niemożliwe.
Aby uprzedzić strategię Nieprzyjaciela, trzeba rozważyć jego zamiary.
Nieprzyjaciel pragnie doprowadzić człowieka do stanu, w którym mógłby on zaprojektować najwspanialszą katedrę świata, zdawać sobie sprawę, że jest wspaniała, cieszyć się tym faktem – nie odczuwając jednak z tego powodu ani większego zadowolenia, ani mniejszego, ani innego niż to, jakie odczuwałby, gdyby tego dokonał kto inny. Nieprzyjaciel chce w końcu, by człowiek był tak dalece wolny od wszelkiej stronniczości na swoją korzyść, żeby mógł się cieszyć własnymi talentami tak szczerze i pogodnie jak talentami swego bliźniego lub wschodem słońca, słoniem czy wodospadem. Docelowo chce on, by każdy człowiek był zdolny uznać wszelkie stworzenia (nawet siebie samego) za coś wspaniałego i doskonałego. Pragnie On zabić czym prędzej ich zwierzęcą miłość własną, lecz obawiam się, że w Swej polityce długofalowej pragnie ożywić w nich nowy rodzaj miłości własnej – dobroczynność i uczucie wdzięczności dla wszystkich, włączając w to także samych siebie.
Z chwilą, gdy się naprawdę nauczą kochać swych bliźnich jak siebie samych, wolno im będzie kochać siebie jak swych bliźnich. Nie możemy bowiem nigdy zapominać o najbardziej odpychającym i niewytłumaczalnym rysie Nieprzyjaciela: On rzeczywiście kocha te stworzone przez siebie bezwłose dwunożne istoty i to, co im odbiera jedną ręką, zawsze oddaje drugą.
Cały jego wysiłek pójdzie więc w tym kierunku, by całkowicie odwrócić uwagę człowieka od sprawy jego własnej wartości. Wolałby raczej, by człowiek uznał się w myśli za wielkiego architekta lub wielkiego poetę, a potem o tym zapomniał, niż żeby tracił wiele czasu i wysiłków próbując uważać się za kiepskiego. Twoje zabiegi obliczone na wpojenie pacjentowi chełpliwości lub fałszywej skromności, spotkają się ze strony Nieprzyjaciela ze zrozumiałą przestrogą, że od człowieka nie żąda się wcale, aby miał wyrobione zdanie o swoich talentach, i że nic nie stoi na przeszkodzie, by je dalej rozwijał wedle swoich najlepszych zdolności, bez dokładnego wyznaczania sobie właściwego miejsca w świątyni Sławy. Musisz starać się za wszelką cenę nie dopuścić tej przestrogi do świadomości swego pacjenta.
Nieprzyjaciel będzie również dążył do tego, by pacjent zdał sobie sprawę z realności doktryny, którą oni wszyscy wyznają, lecz z którą uczuciowo trudno im się pogodzić: doktryny, że nie oni siebie stworzyli, że ich talenty zostały im dane i że równie dobrze mogliby być dumni z koloru swych włosów.
Nieprzyjaciel będzie się starał zawsze i wszelkimi sposobami odwrócić myśl pacjenta od tych zagadnień, twoim natomiast zadaniem będzie przykuć do nich jego uwagę. Nieprzyjaciel nie pragnie nawet, by myślał zbyt wiele o swych grzechach. Skoro raz zostały odżałowane, to im prędzej człowiek odwróci od nich swą uwagę, tym bardziej Nieprzyjaciel będzie zadowolony.
Twój kochający stryj
Krętacz
Powrót do spisu treści