C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego
Przełożył Stanisław Pietraszko
Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie
List 17
Mój drogi Piołunie!
Lekceważenie, z jakim wyrażałeś się w twym ostatnim liście o obżarstwie jako o sposobie zdobywania dusz, jest świadectwem twojej ignorancji. Jednym z wielkich osiągnięć ostatniego stulecia jest takie znieczulenie ludzkiego sumienia na tym punkcie, że obecnie, jak Europa długa i szeroka, trudno by ci było usłyszeć kazanie piętnujące obżarstwo lub znaleźć sumienie nim zaniepokojone. Osiągnęliśmy ten sukces głównie przez ześrodkowanie wszystkich naszych wysiłków na obżarstwie Smakoszostwa, nie zaś na obżarstwie pochodzącym z Nadmiaru.
Matka twego pacjenta, jak się dowiaduję z jej akt, jest dobrym tego przykładem – o czym zresztą mogłeś się dowiedzieć od Glubose'a. Byłaby zdumiona (i mam nadzieję, że pewnego dnia będzie zdumiona), gdyby się dowiedziała, że całe jej życie wciągnięte jest w jarzmo tego rodzaju zmysłowości. Nie zdaje sobie z tego sprawy, ponieważ ilości pokarmu, które tu wchodzą w grę, są niewielkie. Lecz jakie znaczenie ma ilość, gdy możemy użyć ludzkiego żołądka do sprowokowania kłótliwości, zniecierpliwienia, nieżyczliwości i przesadnej troski o siebie? Glubose trzyma tę starą kobietę mocno w garści. Jest ona istnym postrachem służących i goszczących ją gospodyń. Zawsze odwraca się od tego, co jej podano, aby z delikatnym westchnieniem powiedzieć:
- Ależ błagam... wszystko, czego mi potrzeba, to filiżanka herbaty, słabej, ale nie za słabej, i naprawdę malutki kawałek kruchej grzanki.
Pojmujesz? Ponieważ to, czego żąda, jest mniejsze i mniej kosztowne od tego, co jej podano, nigdy nie uzna za obżarstwo swej stanowczej chęci otrzymania tego, czego pragnie, chociażby to było bardzo kłopotliwe dla innych. W chwili prawdziwego folgowania swemu apetytowi wierzy, że praktykuje umiarkowanie. Na widok talerza stawianego przed nią przez zapracowaną kelnerkę w zatłoczonej restauracji wydaje lekki okrzyk i mówi:
- Och, to za dużo, o wiele za dużo. Proszę to zabrać i przynieść mniej więcej jedną czwartą tego.
W razie sprzeciwu powiedziałaby, że przecież postępuje tak tylko po to, by uniknąć marnotrawstwa. W rzeczywistości powodem jej postępowania jest osobliwy odcień smakoszostwa, którym myśmy ją ujarzmili, a które zostało urażone widokiem większej ilości pożywienia, niż jej akurat potrzeba.
Rzeczywistą wartość spokojnej i dyskretnej pracy, którą Glubose od lat wykonuje przy tej starej kobiecie, można ocenić po stopniu, w jakim jej żołądek panuje obecnie nad jej życiem. Stan umysłu tej kobiety można wyrazić powiedzeniem:
- Wszystko, czego mi potrzeba, to...
Wszystko, czego potrzebuje, to filiżanka należycie zaparzonej herbaty, należycie ugotowane jajko lub należycie przyrumieniona kromka chleba. Nigdy jednak nie natrafia ona na służącą czy przyjaciółkę, która potrafiłaby przyrządzić te proste potrawy należycie – a to dlatego, że jej należycie kryje w sobie nienasycone pożądanie jakiegoś doskonałego, prawie że niemożliwego do osiągnięcia dogodzenia podniebieniu, którego – jak jej się wydaje – doznawała w przeszłości. Przeszłość, którą ona opisuje jako czasy, w których można było znaleźć dobrą służącą, my znamy jako dni, w których jej zmysły łatwiej doznawały zadowolenia, a ponadto znajdowała wówczas przyjemności innego rodzaju, które czyniły ją mniej zależną od uciech stołu. Tymczasem obecnie codzienne rozczarowania powodują codzienne złe humory, kucharki składają wypowiedzenia, a przyjaźnie stygną.
Jeśli Nieprzyjaciel budzi w jej świadomości słabe podejrzenie, że zbyt troszczy się o pożywienie, Glubose natychmiast je dezawuuje, sugerując jej, że nie chodzi jej przecież o to, co sama jada, lecz lubi, by chłopak miał wszystko dobrze przyrządzone. W gruncie rzeczy jej łakomstwo jest jedną z głównych przyczyn jego trwającego od lat niezadowolenia z rodzinnego domu.
Otóż twój pacjent jest nieodrodnym synem swej matki. Czyniąc, co możesz, na innych frontach – zresztą zupełnie słusznie – nie powinieneś zaniedbywać powolnej infiltracji w dziedzinie obżarstwa.
Jako mężczyzna nie da się przypuszczalnie złapać na zwodniczy frazes „Wszystko, czego mi potrzeba”. Mężczyzn łatwiej przemienia się w żarłoków wykorzystując ich próżność. Należy ich tak urobić, by uważali się za znawców w dziedzinie kulinarnej – by na przykład chełpili się, że odkryli jedyną restaurację w mieście, w której zrazy są należycie usmażone. To, co zaczyna się od próżności, stopniowo można zamienić w przyzwyczajenie. Lecz niezależnie od tego, jak podejdziesz do sprawy, najważniejsze jest doprowadzenie pacjenta do stanu, w którym niemożność dogodzenia sobie – obojętne, czy będzie chodziło o szampana, herbatę czy papierosy – wyprowadza go z równowagi, wówczas bowiem jego cnoty – miłosierdzie, sprawiedliwość, posłuszeństwo – są zdane na twoją łaskę i niełaskę.
Samo nieumiarkowanie w jedzeniu jest o wiele mniej cenne niż smakoszostwo. Jego główne zastosowanie jest czymś w rodzaju przygotowania artyleryjskiego do ataku na czystość. W tej sprawie, jak zresztą w każdej innej, utrzymuj swego człowieka w stanie fałszywego uduchowienia. Niech w niej nigdy nie dostrzeże aspektu medycznego. Niech się zastanawia i dziwi, co za pycha czy też brak wiary popchnął go w twoje ręce, podczas gdy proste spojrzenie wstecz i zbadanie, co jadł czy pił w ciągu ostatnich 24 godzin, wykazałoby mu, skąd pochodzi twoja amunicja – i w ten sposób przez małą nieraz abstynencję twoje linie komunikacyjne mogłyby zostać zagrożone.
Jeśli już twój pacjent musi myśleć o fizjologicznej stronie czystości, to karm go wielkim kłamstwem, w które Anglicy uwierzyli za naszą sprawą: że nadmierne ćwiczenia fizyczne oraz wynikające stąd zmęczenie szczególnie sprzyjają tej cnocie. Można słusznie pytać, jakim sposobem są w stanie w to jeszcze wierzyć wobec powszechnie znanej pożądliwości żołnierzy i marynarzy. Lecz myśmy użyli do rozpowszechnienia tego poglądu nauczycieli szkolnych – ludzi, którzy naprawdę byli zainteresowani czystością – traktując ją jako usprawiedliwienie gier sportowych i zalecając gry jako pomoc w zachowaniu czystości.
Ale cała ta sprawa jest zbyt obszerna, by zajmować się nią na samym końcu listu.
Twój kochający stryj
Krętacz
Powrót do spisu treści