C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego

Przełożył Stanisław Pietraszko

Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie

List 2


Mój drogi Piołunie!

Z wielką przykrością dowiaduję się, że twój pacjent został chrześcijaninem. Nie łudź się, że unikniesz zwykłych w takich wypadkach kar – przypuszczam, że w momentach powodzenia taka ewentualność nie przyszłaby ci nawet na myśl. Na razie musimy wykorzystać wszystkie możliwości. Nie ma potrzeby rozpaczać. Setki tego rodzaju dorosłych konwertytów po krótkim pobycie w obozie Nieprzyjaciela udało się odzyskać i obecnie znajdują się u nas. Na razie wszystkie nawyki pacjenta, zarówno umysłowe jak i cielesne, są w dalszym ciągu dla nas korzystne.
W tej chwili jednym z naszych wielkich sojuszników jest sam Kościół. Lecz nie zrozum mnie źle. Nie mam na myśli takiego Kościoła, jakim my go widzimy – rozpostartego wszędzie w czasie i przestrzeni, zakorzenionego w wieczności, groźnego jak armia z rozwiniętymi sztandarami. Przyznaję, że jest to widok, który niepokoi naszych najodważniejszych kusicieli. Na szczęście jest to zupełnie niewidoczne dla tych ludzkich istot. Wszystko, co twój pacjent widzi, to na wpół wykończona pseudogotycka budowla, wzniesiona na miejscu świeżo zajętym pod budowę. Wchodząc do środka, spostrzega miejscowego kupca z układnym wyrazem twarzy zachwalającego lśniącą książeczkę zawierającą liturgię, której żaden z nich nie rozumie, oraz inną tandetną książczynę zawierającą teksty szeregu pieśni religijnych, w większości lichych i do tego pisanych bardzo drobnym drukiem. Gdy siada w swej ławce i spogląda wokół, widzi galerię właśnie tych sąsiadów, których do tej pory unikał. W nich powinienieś znaleźć sprzymierzeńców. Spraw, by myśl jego wędrowała tam i z powrotem pomiędzy takimi wyrażeniami jak „Ciało Chrystusowe” a twarzami ludzi z najbliższej ławki. To, jakiego rodzaju ludzie naprawdę siedzą w tej ławce, jest oczywiście mało ważne. Ty sam możesz orientować się, że któryś z nich jest wielkim wojownikiem po stronie Nieprzyjaciela. Nie szkodzi. Twój pacjent, dzięki Naszemu Ojcu z Otchłani, jest głupcem. Byle tylko niektórzy z tych sąsiadów śpiewali fałszywie albo mieli skrzypiące buty, podwójny podbródek czy dziwaczną odzież, pacjent twój z łatwością nabierze przekonania, że wobec tego religia ich musi być w pewnym stopniu niedorzeczna. Jak widzisz, w obecnym stanie pacjent wyrobił sobie wyobrażenie o chrześcijanach, które uważa za uduchowione, a które faktycznie jest w wysokim stopniu powierzchowne, zaczerpnięte ze starych obrazów. Jego wyobraźnia roi się od tóg, sandałów, zbroi i obnażonych goleni, a prosty fakt, że inni ludzie w kościele noszą strój nowoczesny, jest dla niego prawdziwym, choć oczywiście nieuświadomionym problemem. Nigdy nie dopuść, aby sobie z tego zdał sprawę. Nie pozwól mu nigdy zadać sobie pytania, czego spodziewał się po ich wyglądzie. Przypilnuj, aby wszystkie jego wyobrażenia były mgliste, a będziesz miał czym się zabawiać przez całą wieczność, wytwarzając w nim ten szczególny rodzaj jasności, której dostarcza Piekło.
Wykorzystaj więc jak najlepiej chwile rozczarowania lub depresji, które niewątpliwie przyjdą na pacjenta podczas pierwszych tygodni jego przynależności do Kościoła. Nieprzyjaciel dopuszca takie rozczarowanie na progu każdego ludzkiego zamierzenia. Zjawia się ono, kiedy chłopiec oczarowany w dziecinnym pokoju opowiadaniami z Odysei zamierza na serio uczyć się greki. Zdarza się zakochanym, którzy się pobrali i stają przed realną perspektywą wspólnego życia. W każdej dziedzinie życia znaczy ono przejście od marzycielskich aspiracji do pracowitego działania. Nieprzyjaciel podejmuje to ryzyko, gdyż ma On osobliwą fantazję czynienia z tej wstrętnej, nikczemnej ludzkiej gawiedzi swych, jak On to nazywa, wolnych wielbicieli i sług. Synowie – to określenie, którego używa, mając dziwaczne a uporczywe upodobanie w degradowaniu duchowego świata przez Swe nienaturalne związki z dwunożnymi zwierzętami. Szanując ich wolność, nie chce ich doprowadzać jedynie uczuciem i przyzwyczajeniem do któregokolwiek z celów, jakie przed nimi stawia. Pozostawia ich, by uczynili to sami z siebie. I tu jest dla nas okazja. Ale pamiętaj, że w tym kryje się także niebezpieczeństwo dla nas. Jeżeli raz przebrną pomyślnie przez tę początkową oschłość, stają się o wiele mniej zależni od uczuć, a przeto znacznie trudniejsi do kuszenia.
Pisałem dotychczas zakładając, że ludzie siedzący w pobliskiej ławce nie dostarczają racjonalnej podstawy do rozczarowania. Oczywiście jeżeli jest przeciwnie, jeżeli pacjent wie, że kobieta w dziwacznym kapeluszu jest fanatyczną brydżystką lub mężczyzna w skrzypiących butach sknerą i zdziercą, wówczas zadanie twoje jest o wiele łatwiejsze. Wszystko, co wówczas musisz zrobić, to strzec jego myśli przed pytaniem:
- Jeżeli ja, będąc tym, czym jestem, mogę w pewnym sensie uważać siebie za chrześcijanina, to dlaczego wady tamtych ludzi z pobliskiej ławki miałyby dowodzić, że ich religia jest jedynie hipokryzją i konwencją?
Może zapytasz, czy to możliwe – nie dopuścić do ludzkiej świadomości nawet tak oczywistej myśli. Jest możliwe, Piołunie, jest. Pokieruj nim odpowiednio, a po prostu nie przyjdzie mu to do głowy. Nie obcował on jeszcze z Nieprzyjacielem na tyle długo, by móc już nabrać prawdziwej pokory. To, co on mówi o swej grzeszności – nawet na klęczkach – jet tylko bezmyślnym naśladowaniem. W gruncie rzeczy jest on w dalszym ciągu przekonany, że, pozwalając się nawrócić, otworzył bardzo korzystne konto w księdze buchalteryjnej Nieprzyjaciela, i uważa, że w ogóle okazuje wielką pokorę i uniżoność chodząc do kościoła z tymi zadowolonymi z siebie, pospolitymi ludźmi. Utrzymuj go w tym przekonaniu, jak długo się da.

Twój kochający stryj


Krętacz

Powrót do spisu treści
Хостинг от uCoz