C.S. Lewis
Listy starego diabła do młodego
Przełożył Stanisław Pietraszko
Do nabycia m.in. w księgarni św. Wojciecha przy ul. Freta w Warszawie
List 27
Mój drogi Piołunie!
Wydaje się, że obecnie niewiele robisz dobrego. Oczywiście nic nie można zarzucić wykorzystywaniu „miłości” do odciągania uwagi pacjenta od Nieprzyjaciela, lecz sam zdradzasz się, jak lichy robisz z tego użytek, mówiąc, że sprawa roztargnień i błądzących myśli stała się obecnie jednym z głównych przedmiotów jego modlitw.
Znaczy to, że usiłowania twoje spełzły w zasadzie na niczym. Gdy takie lub inne roztargnienie wkradnie się do jego świadomości, winieneś zachęcać go, by wyrzucił je samą siłą woli i próbował kontynuować normalną modlitwę, jakby nic się nie wydarzyło. Skoro raz uzna to roztargnienie za swój aktualny problem i przedłoży go Nieprzyjacielowi oraz uczyni go głównym przedmiotem swych modlitw i wysiłków, okazuje się, Twoja działalność nie tylko nie dokonała nic dobrego, lecz przyniosła nam szkodę. Wszystko, co w ogólnym rozrachunku przybliży go do Nieprzyjaciela – nawet grzech – działa na dłuższą metę przeciwko nam.
Obiecująca jest następująca linia postępowania:
Teraz, gdy jest zakochany, zrodziła się w jego umyśle nowa idea szczęścia ziemskiego, a to pociągnęło za sobą nowe nasilenie jego modlitw czysto błagalnych – modlitw koncentrujących się wokół tej wojny i innych podobnych spraw. Obecnie jest odpowiedni czas na rozbudzenie trudności intelektualnych w związku z modlitwą tego rodzaju.
Zawsze należy popierać fałszywe uduchowienie. W oparciu o pozornie nabożną zasadę, że prawdziwa modlitwa to oddawanie czci i łączność duchowa z Bogiem często daje się podstępem skierować ludzi na drogę rażącego nieposłuszeństwa wobec Nieprzyjaciela, który – swoim zwyczajem w prosty, banalny, nieciekawy sposób – wyraźnie kazał im modlić się o chleb powszedni i powrót chorych do zdrowia. Ty, ma się rozumieć, musisz ukryć przed nim fakt, że modlitwa o chleb powszedni interpretowana w znaczeniu duchowym jest w swej błagalnej formie dokładnie tak samo prymitywna jak w każdej innej.
Ponieważ jednak twój pacjent nabrał okropnego nawyku posłuszeństwa, będzie prawdopodobnie kontynuował te prymitywne modlitwy niezależnie od tego, co zrobisz. Możesz jednak niepokoić go nawiedzającymi go podejrzeniami, że praktyka taka jest absurdalna i nie może przynieść żadnych obiektywnych rezultatów.
Nie omieszkaj przy tym posłużyć się argumentacją w stylu orzeł – ja wygrywam, reszka – ty przegrywasz. Jeżeli prośba zawarta w tego rodzaju modlitwie nie ziści się, wówczas jest to kolejny dowód, że tego rodzaju modlitwy są nieskuteczne – jeśli się ziści, będzie oczywiście w stanie znaleźć jakieś fizyczne przyczyny, które do tego doprowadziły i dlatego to tak czy inaczej byłoby się wydarzyło, i w ten sposób modlitwa wysłuchana stanie się takim samym dowodem nieskuteczności modlitw jak i nie wysłuchana.
Tobie, jako duchowi, trudno będzie zrozumiec, w jaki sposób dochodzi on do takiego pomieszania pojęć. Musisz jednak pamiętać, że bierze on czas za niewzruszoną rzeczywistość. Przypuszcza, że Nieprzyjaciel tak samo jak on widzi niektóre rzeczy jako teraźniejsze, inne pamięta jako przeszłe, a jeszcze inne przewiduje jako przyszłe – a jeśli nawet wierzy, że Nieprzyjaciel nie postrzega rzeczy w ten sposób, to jednak w najgłębszych zakamarkach swego serca uważa to za jedną ze szczególnych cech Jego sposobu postrzegania – faktycznie nie uważa on (choć powiedziałby, że tak), że Nieprzyjaciel widzi rzeczy tak jak one istnieją! Gdybyś mu próbował wyjaśnić, że dzisiejsze modlitwy ludzi są jednym z niezliczonych czynników, z którymi Nieprzyjaciel harmonizuje pogodę na jutro, odpowiedziałby, że wobec tego Nieprzyjaciel zawsze wiedział, iż ludzie będą zanosić te modlitwy, a jeśli tak, to nie modlą się z własnej woli, lecz są do takiego postępowania predestynowani. Pondto dodałby, że można by prześledzić wstecz – aż do początku stworzenia samej materii – przyczyny, które wpłynęły na ustalenie się pogody w danym dniu, tak że cała ta sprawa – zarówno po stronie ludzkiej jak i materialnej – bierze początek od słów niech się stanie.
My oczywiście wiemy, co powinien by w takiej sytuacji powiedzieć: że problem dostosowania konkretnej pogody do konkretnych modlitw jest tylko zewnętrznym przejawem (w dwóch punktach postrzegania pacjenta, ograniczonego czasem) ogólnego problemu dostosowania całego świata duchowego do całego świata materialnego, że akt stwórczy w swym całokształcie dokonuje się w każdym punkcie czasu i przestrzeni – lub raczej że swoisty rodzaj ludzkiej świadomości zmusza ludzi do oglądania całego spójnego aktu stwórczego jako serii następujących po sobie zdarzeń. To, dlaczego ten akt stwórczy pozostawia miejsce na ich wolną wolę, jest problemem nad problemami, sekretem ukrytym za nonsensem Nieprzyjaciela o „miłości”. To, jak to się dzieje, nie jest w ogóle żadnym problemem, ponieważ wiedza Nieprzyjaciela nie płynie z przewidywania tego, co ludzie w przyszłości uczynią – Nieprzyjaciel widzi ich poczynania w swym bezgranicznym Teraz.
A oczywiście widzieć, jak człowiek coś czyni, to nie to samo co skłaniać go, by to czynił.
Można by powiedzieć, że niektórzy wścibscy pisarze, szczególnie Boecjusz, ujawnili tę tajemnicę. Lecz w takim klimacie intelektualnym, jaki wreszcie udało nam się wytworzyć w całej Zachodniej Europie, nie musisz się tym przejmować. Tylko uczeni czytają stare księgi – a z uczonymi daliśmy już sobie radę na tyle, że ze wszystkich ludzi w ich przypadku najmniej musimy się obawiać, by przez to nie nabyli mądrości. Dokonaliśmy tego przez wpojenie w ich umysły Historycznego Punktu Widzenia.
Historyczny Punkt Widzenia oznacza (w skrócie), że kiedy uczony spotyka się u dawnego autora z jakimś twierdzeniem, jedynym pytaniem, jakiego nigdy sobie nie stawia, jest pytanie, czy to jest prawda. Zapytuje:
- kto wywarł wpływ na tego starożytnego pisarza,
- jak dalece napotkane twierdzenie zgodne jest z tym, co napisał w innych swoich dziełach,
- jaką fazę w rozwoju pisarza lub ogólnej historii myśli to odzwierciedla,
- jaki to wywarło wpływ na późniejszych pisarzy,
- jak często bywało źle rozumiane (szczególnie przez własnych kolegów tegoż uczonego),
- jaki był ogólny kierunek krytyki owego ujęcia w ciągu ostatnich dziesięciu lat,
- jak się przedstawia obecny stan tego zagadnienia.
Traktowanie starożytnego pisarza jako ewentualnego źródła wiedzy - oczekiwanie, że to, co powiedział, mogłoby w jakiś sposób zmodyfikować myśli lub zachowanie współczesnego człowieka – odrzucono by jako niezwykle prostackie. A ponieważ nie jesteśmy w stanie ciągle oszukiwać całej ludzkości, sprawą niezwykle ważną jest odcinanie w ten sposób każdej generacji od wszystkich pozostałych. Tam, gdzie nauka dokonuje swobodnej wymiany myśli na przestrzeni stulaci, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że charakterystyczne błędy jednego stulecia mogłyby zostać skorygowane przez charakterystyczne prawdy innego. Dzięki naszemu Ojcu i Historycznemu Punktowi Widzenia wielcy uczeni czerpią obecnie z przeszłości równie mało korzyści jak najbardziej ograniczony inżynier, który utrzymuje, że historia to koszałki-opałki.
Twój kochający stryj
Krętacz
Powrót do spisu treści